Firma w społecznościowym oceanie. Im głębiej, tym mniej bezpiecznie.
Fake newsy. Trolling. Kryzysy PR wybuchające złośliwie w piątki, o godzinie dwudziestej drugiej. Niezadowoleni klienci, którzy używają profilu firmowego niczym książki skarg i zażaleń. Internetowi hejterzy, którzy tylko czekają na taką okazję. Aby się wyżyć. Dowalić. Zgrillować markę czy firmę, która popełniła błąd. Czasem mały, czasem większy, ale przecież niecelowy - potknięcia się zdarzają. Tylko ten się nie myli, kto nic nie robi. Niestety, social media nie wybaczają. One z tego żyją. A z nich inspirację czerpią dziennikarze, gotowi w nieskończoność podgrzewać atmosferę porażki wokół firmy, która nie dość szybko albo niewystarczająco mocno zareagowała na kryzys w mediach społecznościowych.
Czy zatem warto w ogóle jeszcze prowadzić profil na Facebooku? A może lepiej się wycofać do swojskiego offline?
Mimo wszystko - warto! Po pierwsze dlatego, że media społecznościowe to wciąż bardzo skuteczne narzędzie służące komunikacji z klientem i nawiązywaniu nowych, biznesowo korzystnych kontaktów. Po drugie to narzędzie obowiązkowe, ponieważ odbiorcy zwyczajnie oczekują, że ich ulubiona marka będzie tam obecna. Oczywiście, by uczestniczyć w życiu online, nie zwariować i nie ponieść porażki, trzeba wyznaczyć sobie pewne granice, wypracować rozwiązania na wypadek sytuacji kryzysowej, stale się uczyć, by nadążać za zmianami, które są jedyną pewną rzeczą w tym środowisku. Warto korzystać z przykładów sukcesu firm, organizacji i instytucji publicznych - także tych, których historie przytoczono w tej książce. Skok do oceanu social mediów to nie wybór, lecz konieczność dla większości dzisiejszych przedsiębiorstw. A skoro tak, to dobrze jest zawczasu nauczyć się w nim pływać...