W ten sposób zaczynam pisać ten pamiętnik. Raz zaczęłam już pisać, ale przerwałam i spaliłam, bo to było jeszcze w „Ghetcie”1 i chodziły rewizje i mama absolutnie kazała mi spalić. Więc spaliłam. No i nie zawsze miałam czas pisać. A teraz jest coś zupełnie innego. Wprawdzie nie wiem, czy przeżyjemy tę wojnę, a nawet bardzo wątpliwe, ale w każdym razie uprzyjemnia mi czas. Bo położenie nasze jest okropne, ale nie można narzekać, bo może być gorsze. Chcę sobie streścić wszystko od początku, nie od początku wojny, bo na to nie mam papieru, ale od czasu jak przyszliśmy tutaj. A więc zaczęło się tak ...
(fragment książki)
W Imię Boże! – tak zaczyna się pamiętnik i dziennik 17-letniej Cesi Gruft z Przemyśla, pisany zimą na przełomie 1942 i 1943 r. Inwokacja ta umieszczana była na pierwszej stronie wszystkich chyba zeszytów szkolnych przed wojną (zwyczaj utrzymał się jeszcze kilka lat po wojnie), nie jest to więc raczej tytuł pamiętnika. Może odruchowo Cesia tak zaczęła pisać swój pamiętnik, jak rozpoczynała nowy szkolny zeszyt? W każdym razie ta zwyczajowa inwokacja w okupacyjnym pamiętniku nabrała głębszego znaczenia.
Na jego stronach Cesia często wzywa Boga. Na takim też wezwaniu pamiętnik się urywa. Obejmuje okres czterech miesięcy. Nie wiemy, co się wydarzyło później. Do wyzwolenia Przemyśla pozostawało jeszcze długich szesnaście miesięcy.
Dziennik Cesi w szczególny sposób ukazuje problem trudnych relacji ratowanych i ratujących. Pisany na gorąco, jest niezwykle cennym, unikatowym dokumentem.